I Ty możesz być niepełnosprawny

I Ty możesz być niepełnosprawny…

Była wtedy piękna pogoda, wylegiwaliśmy się na kocu, blisko rzeki. Gdy robiło się nam za gorąco, skakaliśmy kolejno biegnąc na wyścigi do wody. Każdy chciał być pierwszy, każdy chciał się popisać, ja oczywiście też. No i skoczyłem z impetem, z popisem, na główkę… Więcej już nie pamiętam… Chwila, moment, który zadecydował o życiu wielu młodych osób. Jeszcze wczoraj aktywnych, korzystających w pełni z uroków dnia codziennego, a jutro przywiązanych do łóżka, do nieodłącznego już wózka, z poziomu którego świat wygląda całkowicie inaczej. A wystarczyło pomyśleć…

Uraz rdzenia kręgowego dotyka setek, najczęściej młodych, osób. Nie mówi się o nim tak głośno, jak o nierozerwalnie związanych z sezonem wakacyjnym statystykach utopień, co jednakże nie znaczy, że jest on rzadszym zjawiskiem. Zaledwie ułamek sekundy decyduje w tym przypadku o całym przyszłym życiu nie tylko samego poszkodowanego, ale również jego rodziny, znajomych, przyjaciół. Życiu, które niejednokrotnie zmienia się diametralnie, z kolorowego i aktywnego na szare, pełne przeciwności losu i drobnych, nie istniejących wcześniej przeszkód. Jedna chwila powoduje, że człowiek z osoby sprawnej, zajmującej określoną pozycję społeczną, nagle wpada w zupełnie nowy świat bólu, bezruchu i zależności od innych.

Większość osób po urazie nie chce uwierzyć, że to właśnie im się przytrafiło. Brak czucia w nogach traktują oni jako zaledwie stan przejściowy, który wkrótce minie, wierząc uparcie, że rehabilitacja czyni cuda. Owszem, słyszeli, że po urazie rdzenia niemożnością jest stanąć ponownie na nogi, ale przecież w ich przypadku będzie inaczej… Jednak upływ czasu i brak postępów w leczeniu powoduje, że do człowieka zaczyna docierać okrutna prawda, której źródłem jest podsłuchana rozmowa rodziny z lekarzem, rehabilitant czy też inna osoba niepełnosprawna, która stara się pomóc przetrwać pierwsze trudne chwile.

Wyzwaniem dla chorego jest powrót ze szpitala do mieszkania, często znajdującego się w nieprzystosowanym do tego budynku. Jedynym jego kontaktem ze światem staje się wówczas rodzina, od początku wspierająca i dająca tak ważne poczucie bezpieczeństwa. Musi ona znosić złe humory chorego, ale mimo wszystko wiernie trwa przy nim.

Pamiętam ten dzień dokładnie. Wróciliśmy do domu, ja i mama. Wjechałem do pokoju, wszystko w sumie wyglądało tak samo, kanapa, telewizor, cztery ściany… Zdałem sobie sprawę, że teraz to będzie cały mój świat, moje więzienie… I wtedy się rozpłakałem. Rozpłakałem się po cichu tak, żeby nie dobijać jeszcze mocniej mej mamy, która tez cichutko płakała w drugim pokoju.

Depresja, załamanie i pretensje do całego świata są nieodłącznym atrybutem całej sytuacji. Większość osób zastanawia się, dlaczego to im akurat się przytrafiło, przecież nikomu nie zrobili nic złego? Często wytłumaczeniem staje się Bóg i jego wola, co pomaga pogodzić się z sytuacją i znaleźć jakikolwiek sens w niepełnosprawności. Wiara daje poczucie bezpieczeństwa, spokoju, poczucie bycia częścią czegoś istotnego, bycia ważnym ogniwem boskich zamierzeń.

Większość osób po urazie rdzenia nigdy do końca nie akceptuje swojej niepełnosprawności, odrzuca ją nie chcąc uznać, że wózek jest częścią ich samych, ani gorszą, ani lepszą, ale po prostu jedną z części. Dopiero w chwili pogodzenia z samym sobą i uznania inwalidztwa jako elementu osobowości, kiedy to nie dostrzegają siebie jako inwalidy, ale człowieka z wszystkimi zaletami i wadami, możemy mówić o końcu procesu adaptacji i szansie na drugie życie. Życie całkiem inne, co jednak nie znaczy, że gorsze, po prostu inne… A wystarczyło pomyśleć…